Za mało mówimy i robimy w kontekście zrównoważonego rozwoju i finansów. Dlaczego ESG jest tak ważne?

Co jakiś czas na blogu pojawiają się wpisy dotyczące tzw. ESG (Environmental, Social, Governance), czyli – w pewnym uproszczeniu – tych aspektów finansów, które dotyczą środowiska, spraw społecznych i zarządzania. Z jednej strony są to czynnik pozafinansowe wpływające na to jak mogą być postrzegane przedsiębiorstwa (w tym banki, o czym dalej), a z drugiej szersza koncepcja czy idea zakładająca, że prowadząc biznes powinniśmy robić też coś dla innych. Tematyka zrównoważonych finansów coraz częściej pojawia się już w „twardych” wymogach prawnych i regulacyjnych, jak np. w CRR2/CRD5 (klik1; klik2), a organy nadzoru coraz częściej oczekują większego zaangażowania instytucji w projekty ESG. Nadal jednak mówimy i robimy w tym zakresie małe, choć i na krajowym rynku możemy się pochwalić instytucjami finansowym, które są tutaj aktywne. Dlaczego tak jest i dlaczego powinniśmy robić więcej?

Jeżeli spojrzymy na rynek kapitałowy, a warto przypomnieć, że Strategia Rozwoju Rynku Kapitałowego zakłada również „focus” na ten obszar, to możliwości inwestowania w projekty z obszaru ESG nie jest jeszcze na zadowalającym poziomie. Jednocześnie pojawia się coraz więcej „inwestycji”, które zakładają niewyobrażalne zyski np. z farm wiatrowych czy fotowoltaiki, co nie zawsze musi być bezpiecznym i zyskownym przedsięwzięciem. Ja jednak nie o tym.

Wiele ciekawych projektów z szeroko rozumianego obszaru ESG ma dużą wartość dla społeczeństwa i środowiska, ale – stety, niestety – raczej w długim okresie i nie zawsze są to projekty o dużym poziomie zyskowności (o ile w ogóle). W ramach UE mamy nawet definicje czym są zrównoważone inwestycje oraz jakie kryteria musi spełnić produkt finansowy, aby nadać mu etykietę „eko”. Sama potrzeba ujednolicenia definicji wynikała głównie z upowszechnienia się tzw. greenwashingu, czyli potocznie mówiąc – projektów „żerujących” na ekologii. To zresztą nadal utrudnia wyłowienie tych projektów, które rzeczywiście mają jakąś wartość. Dlatego też m.in. we wspomnianym pakiecie bazylejskim mamy już twarde wymogi w zakresie ujawniania pewnych informacji (traktuje też o tym Rekomendacja Z, o której pisałem tutaj).

No dobra, ale co z tego?

No alt text provided for this image

Każdy ma jakąś percepcję tego co go otacza i czy to otoczenie mu odpowiada. Jedni już alarmują, że może być za późno, inni wskazują, że mamy jeszcze czas, a jeszcze inni, że to w ogóle „ekościema”. Niezależnie od tego którą postawę przyjmiemy musimy pamiętać, że środowisko, w którym żyjemy jest od nas w dużej mierze zależne, a my od niego. To jak postępujemy z jednak ograniczonymi zasobami będzie miało wpływ nie tylko na nas, ale także przyszłe pokolenia.

Wzrost gospodarczy i rozwój technologii powodują, że tych zasobów „absorbujemy” coraz więcej i wytwarzamy przy tym niekoniecznie pozytywne „produkty uboczne”. Zwiększają się też nasze potrzeby, bo jest nas coraz więcej, a nie mamy raczej tendencji spadkowej. Za kilka lat może być więc różnie. Myślę, choć mogę się oczywiście mylić, że fakt, że wiele przedsiębiorstw chce ograniczać swój ślad węglowy nie jest tylko marketingowym „chwytem”, ale realnym dostrzeganiem zagrożeń (pewnie nie na wszystkich szczeblach organizacji, ale przynajmniej na tym decyzyjnym).

Projekty z obszaru ESG i towarzyszące im zrównoważone finanse (czy finansowanie) są więc nam potrzebne, bo mogą wpływać na nasze otoczenie w średnim i długim terminie. Oznacza to, że być może korzyści (w tym zysków) nie osiągniemy tu i teraz, a za kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat. To rzeczywiście długa perspektywa, szczególnie jeśli w wielu przedsiębiorstwach strategię planuje się maksymalnie 5 lat wprzód. 

No alt text provided for this image

Dochodzi do tego jeszcze kwestia oceny ryzyka. Poza tym, że takie projekty z gruntu mogą być ryzykowne, bo często nie są to obszary strice komercyjne, a do tego wielokrotnie „pionierskie”, dochodzi trudność w oszacowaniu wszystkich elementów, które mogą mieć wpływ na ocenę. Coraz częściej szkoli się już jednak z prawidłowej oceny ryzyka projektów ESG, a przepisy stają się coraz bardziej precyzyjne. To też jest obszar do zagospodarowania, także dla sektora finansowego.

Edukować?

Często, jako społeczeństwo, podchodzimy do kwestii zmiany klimatu z pewną rezerwą, a nawet delikatnym uśmiechem w kąciku ust. Czasem jest to wynik działań niektórych organizacji, a niekiedy po prostu brak wiedzy na temat realnych zagrożeń. Sam też nie jestem ekspertem w tym zakresie i nie jestem – mówiąc kolokwialnie – „ekoświrem”, choć o środowisko staram się dbać.

Bez rewizji podejścia do edukacji nie będzie się to zmieniać. Powinniśmy w sposób efektywny przekazywać RZETELNE dane na temat tego co dzieje się z naszym otoczeniem i czy potrzebuje naszego wsparcia. Poczynając od najmłodszych, poprzez młodzież i dorosłych, aż do osób starszych. Na każdym poziomie powinniśmy dbać o to, aby istniała między nami komunikacja. Tylko wtedy może uda się nam zatrzymać – w jakimś stopniu, bo nie jestem utopistą – zmiany wpływające na środowisko i klimat, a więc nas samych.

A jak to wszystko ze sobą połączyć?

No alt text provided for this image

To już się dzieje. Wiele instytucji finansowych angażuje się nie tylko w finansowanie takich projektów (tutaj mamy też pewne obowiązki w zakresie norm ostrożnościowych), ale także aktywnie się w nie włącza, nie tylko poprzez wsparcie finansowe. I to jest dobry krok. Ciekawe są też różne kampanie informacyjne.

Przydałaby się też platforma (giełda) poświęcona wyłącznie inwestycjom ESG, ale do tego potrzeba też produktów finansowych, a do tego z kolei – projektów. Zmianie musi ulec też mentalność inwestorów, finansujących i odbiorców różnych rozwiązań.

Można też wykorzystać technologię, aby pokazać, że działania w obszarze ESG mogą być atrakcyjne (jakaś forma gamification, systemy bonusowe wspierające „eko”).

No i nie można zapominać o tym, że ESG to nie tylko klimat. To także projekty społeczne często o pozamaterialnej wartości, które też są szalenie istotne w tak „zdynamizowanym” i nierównym społeczeństwie. Tutaj też mamy sporo do zrobienia.

No i na koniec pewien konsensus i zrozumienie pomiędzy wszystkimi „stakeholderami”. Nie da się wszystkiego rzucić i zająć się ekologią (dlatego mówimy o zrównoważonym rozwoju), bo na takim poziomie rozwoju jesteśmy i raczej się nie cofniemy. Musimy po prostu się nawzajem rozumieć i szanować, bo celem jest nasze wspólne dobro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *